Profesor został pośmiertnie odznaczony KRZYŻEM KOMANDORSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI.

Pożegnali Profesora: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego – odczytano list, Prof. Andrzej Bednarczyk Rektor ASP w Krakowie, dr hab. Jarosław Adamowicz Dziekan Wydziału i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie, Prof. Andrzej Koss Dyrektor Międzyuczelnianego Instytutu Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki w Warszawie,  Joanna Warchoł Prezes Okręgu Krakowskiego ZPAP, Prof. Bogumiła Rouba Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Piotr Białko Przewodniczący Sekcji Konserwacji Okręgu Krakowskiego ZPAP, ks Andrzej Rusak Dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.
Liczne grono Rodziny, Koleżanek i Kolegów z wielu pokoleń, Przyjaciół zgromadziło się, zachowując dystans, aby towarzyszyć Profesorowi w tej drodze.

Odszedł, choć wydawało się to niemożliwe, choć dla naszego pokolenia jawił się jako postać zawsze obecna – od egzaminów wstępnych, poprzez studia, praktyki, prace – komisje, konferencje, zebrania konserwatorskie …

Profesor był z pokolenia tytanów, którzy tworzyli polską konserwację poprzez kształcenie, praktykę konserwatorską i rozwijanie teorii.

Niejednokrotnie dawał wyraz temu, że wykonywanie zawodu konserwatora musi być dopełnione organizowaniem się, że pojedynczo wobec współczesnego świata jesteśmy za słabi, skazani na obniżanie rangi naszego zawodu, spychani w spiralę deprecjonującej konkurencji cenowej.

Zgodnie z tą dewizą od początku zaangażował się w tworzenie Ogólnopolskiej Rady Konserwatorów Dzieł Sztuki po reaktywacji Związku Polskich Artystów Plastyków, następnie przez kilkanaście lat pracował w prezydium ORKDS, a przez cztery kadencje pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady. Był aktywny w wielu gremiach i organizacjach, związanych z kształceniem konserwatorów i ochroną zabytków.

Z ogromnym zaangażowaniem realizował podjęte zadania konserwatorskie z dbałością o ich wyraz artystyczny. Sam będąc w swej pracy był rzeczowy, staranny i sumienny, z zażenowaniem przyjmował cudzą nierzetelność dziwiąc się, że tak można …

Był z tych szczęśliwców, dla których praca zawodowa była jednocześnie pasją.

A tą pasją umiał zarażać; był dla nas wszystkich – mogę śmiało powiedzieć – Mistrzem, absolutnym Autorytetem, ale i wspaniałym Kolegą.

Nigdy nie odmawiał wsparcia, konsultacji, udziału w komisji, służył radą, choć często było to okupione poświęconym czasem i męczącymi podróżami.

Zawsze był obecny – uczestniczył w wydarzeniach organizowanych przez Sekcję Konserwacji w Krakowie czy Ogólnopolską Radę. W wydarzeniach, które prezentowały i integrowały środowisko, także na płaszczyźnie towarzyskiej: nie przepuścił żadnego balu konserwatorskiego, a jeszcze 3 lata temu z wigorem i humorem uczestniczył w konserwatorskim performansie. Znany był ze swego subtelnego poczucia humoru, taktu i uważności.

Mieliśmy jakiś czas temu, w kilkoro konserwatorów, wyjątkową możliwość być z Profesorem we Lwowie, w legendarnej cukierni Ojca, na ulicy przy której mieszkał, słuchać opowieści o wydarzeniach i klimatach lwowskich…

Obserwowałem wówczas Profesora w trakcie oficjalnego spotkania z władzami Lwowa: nie było w Nim żalu czy dystansu, było szczere, pozytywne nastawienie i rozmowa o problemach konserwatorskich, o pomocy w ratowaniu zabytków.

Profesorze, niech wszyscy Święci których wizerunki ratowałeś z takim zaangażowaniem wstawiają się za Tobą!

A Ty sam uśmiechnij się do nas czasem ze swej podobizny umieszczonej wśród orantów w absydzie kościoła św. Barbary.

Piotr Białko

 

W połowie lat 70., kiedy byłam młodziutką asystentką w Zakładzie Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Polichromowanej na UMK, przeżywaliśmy ciężki kryzys kadrowy. Zabrakło specjalisty i pod znakiem zapytania stanęła możliwość uczenia studentów konserwacji malarstwa ściennego. Z pomocą przyszedł, wtedy już doktor, Władysław Zalewski. Z wyglądu jeden z trzech muszkieterów, z burzą włosów w niezwykłym kolorze – przyjeżdżał do Torunia, by prowadzić wykłady.

Jego wiedza budziła wielki szacunek, a otwartość, dowcip i niezwykła kultura osobista sprawiały, że słuchacze Go uwielbiali.

Taki po prostu był – przez całe życie kompetentny, rzeczowy i mądry, gotów pomagać innym, włączać się w działania dla dobra wspólnego. Latami cierpliwie budował i zabiegał o godność, o etos pracy konserwatora-restauratora. Wolny od jakichkolwiek zazdrości i zawodowych animozji, pełen życzliwości i serdeczności, miał jeszcze jedną przepiękną cechę – potrafił dostrzegać, doceniać i wyrażać uznanie dla pracy Kolegów.

Był naszą opoką.

Bogumiła J. Rouba

Toruń, wrzesień 2020